Szmer trawy pod gładkim tułowiem i cichy syk. „Bierz” mówi głos w jego głowie – „wszystko dla ludzi”. A Adam sięga do portfela, by wyjąć pieniądze i zapłacić.
- Jak długo to działa? – pyta.
- Zależy ile weźmiesz, bo… - Cyryl tłumaczy dalej sypiąc przekleństwami, a gadzina leżąca w zielonych liściach uśmiecha się coraz szerzej i mruży oczy.
- A stary? Jak mnie przyczai to... – z gardła Adama wyślizguje się przekleństwo, niczym wąż gładząc jego język.
- Słuchaj Laluś – to przezwisko drażni chłopaka. – zróbmy tak: weźmiesz dziś wieczorem, o dwudzies-tej zaczyna się biba u Rysia, tylko musisz przynieść jakiś browar, bo bez tego nie ma wejścia.
- Kasy nie mam.
- Ale stary ma, nie?
- Mam mu gwizdnąć hajs?
- Z ciebie niby taki kozak, a się boisz byle czego…
- Jak długo to działa? – pyta.
- Zależy ile weźmiesz, bo… - Cyryl tłumaczy dalej sypiąc przekleństwami, a gadzina leżąca w zielonych liściach uśmiecha się coraz szerzej i mruży oczy.
- A stary? Jak mnie przyczai to... – z gardła Adama wyślizguje się przekleństwo, niczym wąż gładząc jego język.
- Słuchaj Laluś – to przezwisko drażni chłopaka. – zróbmy tak: weźmiesz dziś wieczorem, o dwudzies-tej zaczyna się biba u Rysia, tylko musisz przynieść jakiś browar, bo bez tego nie ma wejścia.
- Kasy nie mam.
- Ale stary ma, nie?
- Mam mu gwizdnąć hajs?
- Z ciebie niby taki kozak, a się boisz byle czego…
***
Teraz ślizga się po białych kafelkach w toalecie. Adam stoi blisko Ewy, opuszkami palców gładzi jej skórę na ramionach. Chcieli być sami w jakimś odosobnionym miejscu, więc udali się tutaj. I znów cichy syk w jego głowie – „Bierz, wszystko jest dla ludzi”. To takie ludzkie, zwyczajne, nie ma w tym nic złego. Ciekawość popycha do różnych rzeczy, pozwala zatapiać się w nich jak w morzu, coraz bardziej i bardziej. Trzeba uważać, żeby nie utonąć.
Jakże różnił się dzisiejszy zakazany owoc od tego, kiedy Adam miał lat trzynaście. Teraz chciał mieć wszystko: Ewę, uznanie, pieniądze… chciał móc wypić, zapalić papierosy, czasem coś jeszcze gorszego.
Jeszcze trzy czy cztery lata temu zakazanym, a tak pożądanym owocem były wagary, czy późny powrót do domu. Tak, pamiętał doskonale, kiedy to pierwszy raz usłyszał naprawdę głośno syk węża. Wpadł spóźniony na lekcję fizyki i wytłumaczył brak pracy domowej wymyśloną na poczekaniu historyjką: mówił coś o zajmowaniu się młodszym rodzeństwem, którego w rzeczywistości nie miał. Kolejne kłamstwo, gdy wrócił z imprezy o 23 – „Mamo, ja Ci wszystko wytłumaczę: Beata skręciła nogę w kostce…”. Kiedy koledzy powiedzieli mu, że uciekają ze szkoły po drugiej lekcji, albo namawiali, żeby nie wysiadał rano na przystanku pod szkołą, tylko pojechał z nimi dalej, do centrum, tam są przecież takie dobre skate-parki – wtedy głos znów odzywał się w jego głowie „Zrób to, wszystko jest dla ludzi”. Rok później zapalił pierwszego papierosa – dziś wypalał paczkę dziennie. Dziś w jego płucach kłębił się szary dym, a on sięgał po więcej, brał zapalniczkę i wsadzał ustnik papierosa między wargi. W końcu wszystko jest dla ludzi.
Teraz przycisnął Ewę do siebie, a w głowie cały czas ten szept „Bierz…”. Jakże różnił się dzisiejszy zakazany owoc od tego, gdy Adam miał lat trzynaście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz